Jeszcze trzy lata temu bym o tym nie pomyślał.Inka ogrodniczka hahahaha :) Dopiero gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży i zostanę mamą zaczęło mi na tym zależeć. A chodzi tu o własne warzywa, owoce i zioła. Nagle to co jem ja, moja rodzina i w przyszłości mój syn zaczęło mieć, dla mnie i dla mojego męża również, znaczenie. Bawimy się w to dopiero drugi rok, i nie powiem idealnie nam nie idzie ;) Jednak nie od razu Rzym zbudowano ;)
Pomidorki już mają duże, niestety jeszcze zielone owoce.
Już się nie mogę doczekać jedzenia ich z bazylią i mozzarellą.
Sałata już nie raz była robiona do obiadu. Nawet jak była malutka i młodziutka, nie mogłam się jednak doczekać :)
A truskawki prosto z krzaka smakują najlepiej!!!
Nie myte oczywiście ;)
Wiem, wiem troszkę się chwalę, ale niesamowicie dużo radości daje mi ten ogródek :) Nawet plewienie nie jest takie złe, choć jak widać po zdjęciu z sałatą można to było by zrobić lepiej!
och jaki piękny warzywniaczek!
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńKochana, masz się czym chwalić!!! Tylko gratulować i podziwiać :) Wasza chęć dania dziecku to co najlepsze jest wspaniała !!! Oby tak dalej i życzę duuużych zbiorów !!!
OdpowiedzUsuńNaszym marzeniem (męża i moim) jest domek z ogródkiem, tym bardziej,że oboje jesteśmy wychowani w domkach, gdzie prawie wszystko miało się z ogródka.
Teraz mieszkamy w bloku i bardzo nam brakuje domu, ogródka, to że można w majtkach wyjść i masz to gdzieś. W bloku to nie ma takiej możliwości.
Na szczęście mamy blisko do swoich rodziców i każdą wolną chwilę wykorzystujemy aby do nich jechać :) a teraz to jest szczególnie ważne bo nasz Martusia też może z tego korzystać :)
Oj tak! Ja też przez całe życie mieszkam w domku i ciężko by mi było teraz zamieszkać w bloku. Brakowało by mi najbardziej swobody :) Też lubie czasami wyjść w majtkach pod dom i nikomu tym krzywdy nie robię ;)
Usuń