Translate

piątek, 29 czerwca 2012

Letni czas... nie dla nas...

Znajomi wracją z wakacji, albo właśnie je planują, opowiadają jak było lub mówią gdzie będą...
A my??? Musimy cieszyć się tym co było w styczniu bo szybko nie pojedziemy nawet nad nasze morze :( Tatuś Franusia nie będzie miał teraz urlopu i kto wie czy nie dopero w przyszłym roku go dostanie. Służba nie drużba...
Więc trochę wspomnień styczniowego wyjazdu na osłodę
Dwa tygodnie nad morzem w zimie to też fajny i wyjątkowy czas, było inaczej niż zawsze :) I wyjątkowe było też to, że wracaliśmy pociągiem co strasznie spodobało sie miłośnikowi wszystkich ciuch ciuch :) Czyli Francziemu ;)
Nie w tym roku wakacje, to nadrobimy w przyszłym, nic straconego (tak się pocieszam;)





czwartek, 28 czerwca 2012

Odważe się!

Do tej pory tylko marudziłam, że już dwa lata prawie mineły od urodzenia Franka a ja dalej nie osiągnełam swojej wagi z przed ciąży, że figura nie ta, że nie mam czasu na ruch...
A tak naprawdę wszystko zalezy ode mnie i czas zawsze się jakoś znajdzie. Tylko apetyt czasami muszę poskromić ;)
Ostatnio nawet kupiłam sobie w outlecia spodnie dresowe, bo ich brak tez był powodem do nie ruszania się ;)
Więc spodnie są, motywację mam i buty też ;) Czasu poszukam i dzielnie zaczynam plan "mama w ruchu" :)))
Może tym razem się uda?

wtorek, 26 czerwca 2012

Spełnianie zachcianek

Od grudniowych świąt o nich marzyłam. By poczuć ich smak znowu. Pycha!!!
Tak dużo z nimi jest pracy, że nie chciało mi się nigdy. Dziś się jednak przemogłam.

I oto one. Pierogi z kapustą i grzybami. Jednak udało się to tylko dzięki pomocy mojej mamy i siostry, sama z Franiem nie dałabym rady. A dziewczyny pomogły z klejeniem i robota przy pogaduchach poszła dużo szybciej i przyjemniej! Frania jednak zajęłyśmy w mało pedagogiczny i kreatywny sposób. Puściłam mu na YouTube wyścigi traktorów a młody oglądał z takim przejęciem, że żadne bajki temu nie dorównają! 
A po klejeniu przyszła pora na nagrodę :)


Tee time! Herbatka moja druga miłość zaraz po kawie. Dziennie wypijam jej hektolitry ;)

A na koniec kwiaty od synka. Przywiózł mi je pod wózkiem ze spaceru z dziadkiem do lasu. Wydaje mi się, że zbieraniem ich miał mało wspólnego, ale dziadek twierdzi, że to od Frania dla mamy więc ja mu wierzę !


poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rodzice mają wolne!

Rodzice dziś dostali wolne od Frania!!! Po raz trzeci w tym miesiącu.  (My to ostatnio mamy za dobrze ;)
I znowu tatuś Franusia zabrał mnie na rybki nad Odrę.
Spakowałam książkę, parę gazet i kocyk i w drogę!
Pogoda dziś była cudna więc poza czytaniem ciut się opaliłam, a mój wędkarz złapał kilka rybek. Które, oczywiście na koniec dostały buziaka i wróciły do Odry.
Niestety takiego wolnego czasu by nadrobić moje czytelnicze zaległości, nacieszyć się mężem i zregenerować siły tak naprawdę mamy niewiele więc z każdej minuty staramy się wycisnąć co się da.

sobota, 23 czerwca 2012

Czerwone krzesełko po mamusi!

Miałam wtedy niecały rok. Mój tato,z miasta oddalonego o ponad 40km, pociągiem przywiózł czerwone drewniane krzesełko. Trzymał je całą drogę pod pachą bo w pociągu tłok był nieziemski! Ze stacji PKP do domu było ponad 2km ale niósł je dzielnie. I tak oto ja stałam się posiadaczką wysokiego czerwonego krzesełka, które po rozłożeniu stawało się stoliczkiem z krzesełkiem. Po mnie korzystała z niego o 7lat młodsza siostra, o 10 lat młodszy brat, kuzynka i dwoje dzieci kuzynów. Po urodzeniu Frania zaczęłam lokalizować położenie krzesełka w rodzinie i jak wiedziałam, że już nikt z niego nie korzysta poprosiłam o zwrot.
Niestety czas nie obszedł się z nim łaskawie. Wróciło pomalowane jakąś dziwną farbą na biało, a do tego prosty blat zamienił się w blat z paneli!?
Farba z krzesełka łuszczyła się i ciągnęła jak guma. Blat był poniszczony i co tu dużo pisać brzydki.
 Z takim krzesełkiem wytrzymałam kilka dni. Kupiłam czerwoną akrylową farbę, papier ścierny a mąż wziął opalarkę i wzięliśmy się do roboty. Dziadek przyciął nam nowy prosty blat, my z mężem opaliliśmy farbę, resztę zeszlifowaliśmy a potem przyszedł czas na malowanie.
Po roku jest troszkę obdarte, ale przy najmniej wiemy, że farba jest bezpieczna :)



piątek, 22 czerwca 2012

Mały kibic tatusia!

Jak zachęcić malutkie dziecko do aktywnego trybu życia i uprawiania jakiegoś sportu? Na pewno przez danie mu dobrego przykładu przez rodziców. Lub chociaż przez jednego ;)
Mąż od lat trenuje zapasy i zanim zaczął pracować jako funkcjonariusz pewnej służby mundurowej trenował dzieciaczki.




Franuś od małego kibicuje tacie i podpatruje jego treningi. Za parę lat może sam zechce trenować zapasy lub jakąś inną dyscyplinę sportu?  Oby miał większe zacięcie do trenowania od mamy ;) 

czwartek, 21 czerwca 2012

Traktorzysta Fran.


No i stało się! Franuś złapał ogrodowego bakcyla. Dziś cały dzień w ogrodzie jeździł traktorem(kazał się ciągać za sznurek przywiązany do traktora ;). Traktor w rodzinie jest od lat. Dostał go mój o dziesięć lat młodszy brat (ojciec chrzestny Frania) gdy był w wieku Francia. Po nim jeszcze kilkoro dzieci z rodziny miało ten traktor a ostatnio przejął go Franczik! Do tego mały ostatnio szaleje z taczką. Te rolnicze zabawki są numer jeden u młodego w ostatnim czasie.


środa, 20 czerwca 2012

Rehabilitacja Vojta zwana Wojtkiem!

Franuś urodził się ponad 7 tygodni przed czasem. Po urodzeniu parę tygodni spędziliśmy w szpitalu, a po wyjściu lekarz neonatolog zauważył u Franulki asymetrię i słabe napięcie mięśniowe. Więc pojechaliśmy do neurologa i później znaleźliśmy rehabilitantkę, która miała nam pokazać jak ćwiczyć z Franem. Mój mąż jako, że ma silniejsze nerwy i większą wiedzę z anatomii (zdany egzamin na 4 na AWFie ;) był uczony przez rehabilitantkę ćwiczeń, które miał ćwiczyć z małym trzy razy dziennie przez tydzień i później dostawał mały nowy zestaw. Kto rehabilitował tak dziecko ten wie, że trzeba mieć mocne nerwy! Mimo, że to nie bolało Franio darł nam się wniebogłosy :( Ja wychodziłam z pokoju by nie zwariować ani się nie popłakać razem z małym.
Zestaw ćwiczeń zaczynał się od masowania małego, a to on uwielbiał i się strasznie cieszył. Później delikatne ćwiczenia co też było dla niego zabawa, niestety po tym następowały ćwiczenia właściwe czyli Vojta i był płacz.

A po wszystkim mały najczęściej od razu zasypiał ze zmęczenia nawet na stole, na którym był ćwiczony.
Ćwiczyliśmy z nim wiele miesięcy i mimo, że robiliśmy mu (chyba bardziej nam) dni bez Wojtka, zwane również dniami dziecka, wiemy, że te ćwiczenia bardzo pomogły Franusiowi. Od kiedy zaczął ćwiczyć jego rozwój ruchowy poszedł niesamowicie do przodu.
Czasami ciężko było, ale wiedząc ile dało to małemu żałuję, że w szpitalu tego nie zauważono i, że jego rehabilitacja nie ruszyła od razu po wyjściu z inkubatora.

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Odra płynie w dal...

I znowu nam się udało. Wczoraj babcia przejęła Frana a my z mężem pojechaliśmy na rybki nad Odrę. Ja obładowana gazetami i z książką (by nadrobić czytelnicze zaległości) a pan mąż obładowany sprzętem! Matko, do tej pory nie mogę zrozumieć po co mu tego tyle! Jednak też wiem, że ciężko zrozumieć moje natręctwo w kupowaniu gazet i książek, jestem wręcz uzależniona od czytania! Czytam wszystko łącznie z naklejkami na butelkach i składem produktów :)))
Wracam jednak do wyjazdu. Nad odrą znaleźliśmy piaszczystą plażyczke i tam się rozbiliśmy. Brakowało mi takiego słodkiego nic nierobienia. Tylko my i natura plus sterta gazet i sprzętu wędkarskiego ;)


Widoki piękne, szum wody i odgłosy ptaków... Cudnie



































Bardzo lubię czas gdy jestem sama z mężem. Nie mamy go za wiele więc bardziej się go docenia :)

niedziela, 17 czerwca 2012

Ogrodowa wielka radość!!!

Jeszcze trzy lata temu bym o tym nie pomyślał.Inka ogrodniczka hahahaha :) Dopiero gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży i zostanę mamą zaczęło mi na tym zależeć. A chodzi tu o własne warzywa, owoce i zioła. Nagle to co jem ja, moja rodzina i w przyszłości mój syn zaczęło mieć, dla mnie i dla mojego męża również, znaczenie. Bawimy się w to dopiero drugi rok, i nie powiem idealnie nam nie idzie ;) Jednak nie od razu Rzym zbudowano ;)


Pomidorki już mają duże, niestety jeszcze zielone owoce.
Już się nie mogę doczekać jedzenia ich z bazylią i mozzarellą.


















Sałata już nie raz była robiona do obiadu. Nawet jak była malutka i młodziutka, nie mogłam się jednak doczekać :)




















A truskawki prosto z krzaka smakują najlepiej!!!
Nie myte oczywiście ;)



















Wiem, wiem troszkę się chwalę, ale niesamowicie dużo radości daje mi ten ogródek :) Nawet plewienie nie jest takie złe, choć jak widać po zdjęciu z sałatą można to było by zrobić lepiej!

piątek, 15 czerwca 2012

Kosmetyki dla atopika!

Jeżeli wasze dzieci mają również AZS to jakich kosmetyków używacie???
U nas sprawdza się Mediderm a do tego ma fajne ceny produktów od których się nie bankrutuje. Czasami też smarujemy małego Linoeparolem gdy nasila mu się suchość i swędzi małego skóra.


Mediderm ma fajną emulsję pod prysznic z pompką i emulsję do kąpieli (zamiast emolientu do wanienki) oraz krem.





















Linoeparol jest dobry gdy małemu zaostrzy się suchość i swędzenie na rączkach lub buźce.









A może Wy macie jakieś sprawdzone produkty dla atopików??

czwartek, 14 czerwca 2012

Brudny Franuś to szczęśliwy Franuś

Fran nie ma prawie dnia, w którym nie było by potrzeby go przebrać lub chociaż porządnie umyć. I nie chodzi mi tu o codzienną wieczorną kąpiel!
Młody jest mistrzem w brudzeniu się, ale przyznaję się jest i w tym troszkę mojej winy. Często sama mu na to pozwalam. Przeważnie jednak zadziwia mnie swoją pomysłowością w tej dziedzinie ;)


Nauka jedzenia nie jest zła! I daje dużo radości :)


Grunt to zdrowie podobno więc Franuś walczy z alergią i astmą jedząc ziemię w ogrodzie!


Oj mamo popatrz tylko na mnie! Dalej gniewasz się, że lizałem kafelki na tarasie ?


Buzia czysta, a kuperek to moja sprawa!!!


Popatrz mamo jakie cuda znalazłem przy drodze! Kto wyrzuca takie  świetne kapsle, kijki i kawałki plastiku???


Nic dodać nic ująć. Młody misterem czystości to na razie nie zostanie.

środa, 13 czerwca 2012

Jest takie miejsce na ziemi...

Mogę mieć bardzo zły dzień, duży bałagan w głowie lub po prostu gdy nic mi się nie chce udaje się do miejsca, z którego wszystko wygląda lepiej. Problemy nie wydają się już takie wielkie a na mnie spływa błogie ukojenie. Tym miejscem jest dla mnie ogród.
Wiem, że Franczi też lubi to miejsce :) bo gdzie może tak rozrabiać, bawić się i eksplorować przyrodę jak nie tu!























I jak nigdy mały nie chce zasnąć na dworze, tu robi wyjątek :)


















A i tatuś Franusia pokochał ten ogród tak jak ja! A pracy w niego wkłada dwa razy więcej ;)























Dobrze mieć takie swoje miejsce, tu wiele się zaczęło i wiele miłych rzeczy działo a to dopiero początek!