Franuś urodził się ponad 7 tygodni przed czasem. Po urodzeniu parę tygodni spędziliśmy w szpitalu, a po wyjściu lekarz neonatolog zauważył u Franulki asymetrię i słabe napięcie mięśniowe. Więc pojechaliśmy do neurologa i później znaleźliśmy rehabilitantkę, która miała nam pokazać jak ćwiczyć z Franem. Mój mąż jako, że ma silniejsze nerwy i większą wiedzę z anatomii (zdany egzamin na 4 na AWFie ;) był uczony przez rehabilitantkę ćwiczeń, które miał ćwiczyć z małym trzy razy dziennie przez tydzień i później dostawał mały nowy zestaw. Kto rehabilitował tak dziecko ten wie, że trzeba mieć mocne nerwy! Mimo, że to nie bolało Franio darł nam się wniebogłosy :( Ja wychodziłam z pokoju by nie zwariować ani się nie popłakać razem z małym.
Zestaw ćwiczeń zaczynał się od masowania małego, a to on uwielbiał i się strasznie cieszył. Później delikatne ćwiczenia co też było dla niego zabawa, niestety po tym następowały ćwiczenia właściwe czyli Vojta i był płacz.
A po wszystkim mały najczęściej od razu zasypiał ze zmęczenia nawet na stole, na którym był ćwiczony.
Ćwiczyliśmy z nim wiele miesięcy i mimo, że robiliśmy mu (chyba bardziej nam) dni bez Wojtka, zwane również dniami dziecka, wiemy, że te ćwiczenia bardzo pomogły Franusiowi. Od kiedy zaczął ćwiczyć jego rozwój ruchowy poszedł niesamowicie do przodu.
Czasami ciężko było, ale wiedząc ile dało to małemu żałuję, że w szpitalu tego nie zauważono i, że jego rehabilitacja nie ruszyła od razu po wyjściu z inkubatora.