Translate

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Mama wcześniaka to rówież ja!

Właśnie kończył się 30 tydzień. Po rozmowie z ginekologiem prowadzącym moją ciążę postanowiłam z mężem i znajomymi jechać na ostatnie bezdzietne wakacje na hel do Jastarni :) Był upał więc mieliśmy jechać nocą. Na 20 poszłam do kościoła z mężem a wracając się rozdzieliliśmy bo mąż chciał iść na moment do swoich rodziców a ja wracałam do domu się dopakować. I właśnie wracając poczułam jak po nogach coś mi pociekło i to nie w małej ilości. Przeraziłam się to były wody płodowe. Szybki telefon do męża, jazda do szpitala i tam diagnoza po badaniu ginekologicznym. Okazało się, że wyciekają mi wody, dostałam fenoterol na powstrzymanie skurczy i czekałam na karetkę która miała przetransportować mnie do szpitala we Wrocławiu bo nasz w razie porodu nie ma możliwości ratowania wcześniaka ani nawet inkubatora.
We Wrocławiu śmieszny lekarz stwierdził, że żadne wody mi nie odchodzą a mój lekarz jest jakiś niedouczony, ale na noc mnie na obserwacji zostawią. I właśnie tej nocy incydent się powtórzył i już nikt nie miał wątpliwości co do mojego stanu.
Wakacje diabli wzięli, ale to było najmniej ważne. Pojawił się niesamowity strach o dziecko! Na USG wyszło,że mały waży ok 1,800. Lekarz stwierdził, że trzeba jak najdłużej podtrzymywać ciążę by dziecko się lepiej rozwinęło. Więc trafiłam na salę przy dyżurce na patologii ciąży. I jedyne co mogłam robić to leżeć z nogami do góry. Niestety po 8 dniach mimo podawania fenoterolu zaczęły się skurcze, jednak udało się je zatrzymać poprzez podanie kroplówki z większą dawką fenoterolu i magnezem. Po dwóch dniach sytuacja się powtórzyła, ale akcji porodowej już nie udało się zatrzymać.
Franuś urodził się 22 lipca o 22.30 i dostał aż 8 punktów apgar a ważył aż 2770!!! Jego waga była dla wszystkim szokiem. Zwłaszcza, że w szpitalu USG podobno robiła nam specjalistka w tej dziedzinie.
Jednak mimo wysokiej wagi urodzeniowej mały miał duże kłopoty z oddychaniem i od razu po porodzie zabrali go na oddział intensywnej terapii wcześniaków. Straszne było rozstać się z nim od razu po urodzeniu go. A nie jak inne mamy zacząć go karmić, mieć kontakt skóra do skóry :(((





Poszłam do niego na oddział z samego rana, a całą noc po porodzie mimo niesamowitego wyczerpania nie mogłam spać. Mały miał dalej problemy z oddychaniem i niską saturację oddechową więc miał podawany tlen w inkubatorze.






Po porodzie nie zgodziłam się na wyjście do domu i postanowiłam zostać do wyjścia małego ze szpitala. Pierwszy tydzień spędził w inkubatorze pod tlenem, nie obyło się bez strasznych sen. Raz gdy byliśmy u niego z mężem saturacja zaczęła mu spadać na łeb na szyję i wtedy zrobiło się zbiegowisko przy małym a my na to patrzyliśmy. Dzięki bogu po chwili oddech zaczął wracać po chwili do normy, ale ja mało nie zeszłam.
 Po ok 10 dniach mogłam wziąć małego już na salę i tu zaczęło się moje szczęście!!! W końcu byłam jak inne mamy, miałam swoje słoneczko obok mnie!
Mały wyglądał jak ranny na wojnie. Miał zabandażowaną główkę, wenflon w głowie, bo już rączki i stopki miał tak pokłute, że nie było gdzie się wbijać.
Tatuś frania był u nas codziennie, a czasami nawet dwa razy dziennie mimo, że do Wrocławia od nas jest ok 40km. To też dodawało nam sił i utwierdzało mnie w tym jak cudownego mam męża a Franio tatusia.






W sierpniu, w drugiej jego połowie wyszliśmy do domku! I wtedy dopiero zaczęliśmy żyć jak prawdziwa rodzina i cieszyć się malutkim... Choć nie bez problemów ale o tym innym razem


8 komentarzy:

  1. Ależ kochaniutek mały! Nasz Antoś przenoszony 3dni a ważył 2900g :)Dobrze, że te wody już w podróży nie zaczęły odchodzić i wszystko dobrze się skończyło, a właściwie zaczęło nowy etap:) Zapraszam serdecznie do wzięcia udziału w kreatywnym konkursie na moim blogu oraz niespodziankowym Candy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ze wzruszeniem czytałam ten post... niesamowite ile musimy czasami przejść....ile dla nas znaczą nasze maluchy.... to niesamowite, że są!!!!

    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudna rodzinka!:)
    http://www.fashionable.com.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim największym cudem jest mój Franuś i przez ten ciężki początek jeszcze bardziej doceniam, że jest z nami!My i tak mieliśmy dużo szczęścia! Dlatego też strasznie podziwiam mamę dzielnego Franka
    http://dzielnyfranek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Inko,

    Dziękuję Ci za odwiedziny na moim blogu. Dzięki nim trafiłam do Ciebie... czytam, czytam, oglądam... tyle wspomnień, tyle początkowych trudności...zaczytałam się.
    Franuś jest super słodki.
    Pozdrawiam Was ciepło,
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  6. Każdy wcześniak ma swoją historię. Cieszę się, że Franio ma taka dzielną Mamę. Wasza historia pokazuje również jak to można robić plany, a życie je weryfikuje. życzę dużo zdrówka i wytrwałości

    OdpowiedzUsuń
  7. na pewno przezyliście i to strasznie mi lekarka powiedziała jak nadia wbrzuszku miała ok 1 miesiąca że nie widac serca i trezba miesiąc czekac to ja chodziłam jak ogłupiała po domu ... ale powiem ci ze twój Franeczek to wielki chłop się urodził ... moja pierwsza córunia wazyła 2,46 kg przy wyjściu ze szpitala to twój duży chłop widac że dał rade pozdrawiam ciepluteńko

    OdpowiedzUsuń

Witaj, bardzo Ci dziękuję za pozostawienie po sobie śladu.