Przedwczoraj skorzystaliśmy z wolnego dnia męża i dobrego samopoczucia Frania i w końcu wybraliśmy się do ZOO. Pediatra zalecała spacery mimo choroby więc stwierdziliśmy czemu nie!
Pogoda była piękna, wręcz idealna bo było słonecznie i cieplutko, ale jak to w październiku nie za gorąco ;)
W ZOO spędziliśmy ponad 4 godziny i dziwię się, że młody tak dzielnie to zniósł a do tego co chwila na jego twarzy pojawiał się uśmiech i okrzyki łał, łał, łał :)
Ps. Jeżeli uważnie oglądałyście zdjęcia zauważycie, że Franczi był przebrany a dlaczego??
Nie nie przelał pieluszki,
Nie nie wybrudził się jedzeniem ani piciem,
Nie nie zwymiotował na siebie,
Odpowiedź nie jest taka oczywista! Nasz synek poślizgnął się na jedynej w całym ogromnym ZOO plamie z wylanego cementu lub betonu. I upadł na plecy czego konsekwencją było ubrudzenie butów, spodni i koszuli oraz włosów!!!
Bo z dziećmi nie jest nudno, a na pewno nie z moim ;)